- Mamo, tato... Trzymajcie się... - głos Hinaty załamywał się, a łzy spływały po jej policzkach, tworząc tym samym mokre ścieżki, które podkreślały okropny stan Hyuugi. Czerwone, podkrążone oczy, zaczerwienione policzki i spocone czoło, do których lepiła się ścięta prosto grzywka; tak wyglądała Hinata w odwiedzinach w szpitalu u swoich rodziców.
Ilekroć chciała oderwać się jakoś myślami od wczorajszego wypadku, to się nie udawało. Tysiące zmartwień i klęsk spadało na nią, jakby ktoś rzucił na nią klątwę. Im dłużej nad tym się zastanawiała, tym bardziej dochodziła do wniosku, iż to prawda z tą czarną magią.
- Wolałabym, aby to mnie trafili... - wyszeptała, ocierając słone krople, wierzchem dłoni.
Tuż obok rozgoryczonej córki państwa Hyuugi, siedziała Karin, która całym zamieszaniem była podobnie wstrząśnięta. Choć emocje buzowały w niej jak u nastolatki, to panowała nad sobą na tyle, aby nie przynieść zbędnych nerwów koleżance. Wystarczający pokaz talentu dała jej, kiedy na swej drodze spotkała swojego wroga numer jeden. Irytujący i opryskliwy Suigetsu Hozuki - we własnej osobie - musiał się pojawić tego samego dnia, o tej samej godzinie i w tym samym miejscu, co Uzumaki.
- Nie mów tak! - okularnica pouczyła ją, machając jej tuż przed twarzą palcem. - Dobrze wiesz, że to był wypadek i nie powinnaś się ani obwiniać, ani zadręczać! Na pewno wyjdą z tego cało, zobaczysz. - Założyła ręce na piersi, patrząc się na dosyć sporej wielkości okno. - Wiesz... Co do wczoraj, to wybacz, że zrobiłam ci taki cyrk przy innych, ale tamten fagas strasznie działa mi na nerwy. Pomyśleć, że przez niego mam odkupić dziewięć słoików z pomidorami marynowanymi!
Hyuuga tylko westchnęła, po czym wstała z niewygodnego drewnianego taboretu, aby móc skierować się do białych drzwi. Musiała pobyć sama, bez obecności nikogo. Przemyśleć parę spraw i dojść do pewnych wniosków. Tak dalej nie powinno być.
- W porządku - odpowiedziała po dłuższej chwili, chwytając klamkę. - Możesz powiedzieć Sasuke, że nie będzie mnie w pracy do końca świąt, a może nawet i dłużej...
- Hinata...
I na koniec rozmowy rozległ się donośny trzask drzwiami. Karin nim wstała, obejrzała się na rodziców Hyuugi - którzy leżeli nieprzytomni w narkozie - a następnie również ulotniła się z okropnego, szpitalnego pomieszczenia.
***
Uchiha niezbyt dobrze czuł się z tym, że musiał tak zawalać robotą Hinatę. Doskonale zdawał sobie sprawę, że żółtodziobom nie powinno się zapychać grafiku do ostatniej sekundy i dnia na dodatekw tak ogromną stertą pracy. W ten sposób pragnął dostrzec w niej kogoś, kto się jej naprawdę przyda. Przecież później odciążyłby ją, jeśli sprawdziłaby się. Przecież to chyba doskonale zrozumiałe, czyż nie? Widocznie dla wszystkich odpowiedź była taka, że nie.
Obserwował bacznie postępy Hinaty w nowym miejscu zatrudnienia. Był pewien, że przedłuży jej umowę na czas nieokreślony po tym, jak skończy się jej okres próbny. Dawała z siebie wszystko, jak oczekiwał. Jednakże... ciągle mąciła mu w głowie Minto, która cały czas krytykowała nową, cały czas wymyślając coraz to nowsze powody, aby się z nią pożegnać, jak przyjdzie czas rozłąki. Od dłuższego czasu zaobserwował dziwne zachowanie ukochanej, ponieważ zawsze jak pojawiała się kobieta na jakimś stanowisku, która jakoś podpadła Mięcie, to automatycznie wybuchały kłótnie i dziewczę Uchihy dwoiło się i troiło, by tylko wykurzyć natręta. Z początku Sasuke ignorował to i starał się załagadzać sytuację poprzez pogonienie pracowników, jak to było w przypadku Kiby. Ale z biegiem czasu zaczynało mocno go to irytować, że Minto bezczelnie to wykorzystywała i musiał z nią wreszcie pogadać. Sam na osobności bez zbędnej widowni, czyli w małym zakątku ich wspólnego mieszkania w dosyć bogatej dzielnicy. Odkąd tylko pamiętał, to pragnął wyprowadzić się z dala od rodziców i kiedy przejął firmę od ojca, wreszcie się udało. Choć przyznać musiał, że wolał sam zapracować na swoje własne stanowisko, ale darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy.
Mijały powoli minuty, a brunet czekał i czekał na swoją drugą połówkę, która najwyraźniej nie fatygowała się do tego, żeby streścić się i przyjść na wyznaczoną godzinę do domu. A doskonale wiedziała, że odwlekali bardzo ważną rozmowę na temat ich wspólnego życia i dalszego rozwoju wydarzeń. No i o jej charakterku, rzecz jasna. Może bała się? Albo miała głęboko gdzieś groźby i proszenia Uchihy?
Sasuke zdawał sobie sprawę, że dużo dziewczyn lgnęło do niego, niczym jak namolne muchy, z powodu dużej liczby na koncie bankowym. Zawsze takie landryny zbywał swoim zimnym i chamskim zachowaniem, ponieważ takowe skutecznie odstraszało potencjalne zagrożenie jakim było wyłudzanie pieniędzy niby wielką i wieczną miłością. Wydawało mu się, że Minto była inna. Nie wykazywała żadnych tendencji do zielonych papierków, zawsze odznaczała się zdrowym rozsądkiem. Przynajmniej tak mu się zdawało, aż do momentu, w którym przejął dobytek ojca. Wtedy błękitnowłosej racjonalne podejście do życia zmieniło się na chorobliwą zazdrość o bruneta.
- Co się z tobą stało... - Zmarszczył pokaźnie brwi, wspominając stare, dobre czasy. Choć nie należał do osób sentymentalnych, to musiał przyznać, że dawne lata były o wiele lepsze od dzisiejszych, ponieważ wszystko się zmienia na gorsze.
Chwycił, w lekko mokre dłonie od potu, telefon i powstrzymywał się przed zadzwonieniem do niej w celu ostrego ochrzanu. To przechodziło już ludzkie pojęcie, a cierpliwość powoli się kończyła. Do niej bywał naprawdę wyrozumiałym człowiekiem, czego widocznie nie doceniała. Tyle razy tolerował jej humorki typowej księżniczki, że powoli mu to brzydło. A ona nie umożliwiała mu żadnego wypoczynku przez swoje jakże mocne granie na nerwach.
Jeśli zaraz nie przyjdzie, to dostanie taki ochrzan, że ogłuchnie natychmiast - myśli Uchihy niebezpiecznie grzmiały.
Nagle rozległ się donośny dzwonek do drzwi. I dopadł jak oszalały do wrót, które miała przekroczyć jego kochana druga połówka, lecz zamiast niej, zastał nikogo innego jak słynną krzykaczkę w skórze typowej różowej panienki; w całej okazałości Sakura Haruno, która aż gotowała się ze złości.
- Gdzie. Jest. Karin. I Hinata? - cedziła powoli słowa przez zęby, zbliżając się ze swoimi łapskami do nieźle zdziwionego Uchihy. Parsknąłby śmiechem na taką odwagę Haruno, ale wyczuł powagę sytuacji i moment, w którym nie powinno się żartować. Obydwoje byli na układzie takim, że nie wchodzą w sobie drogę i... Sakura nie przyszła tutaj z byle czym. Tak myślał.
- O co ci chodzi? - spytał jak zwykle poważnie, przy tym nie ukazując ani odrobinę emocji. A dzisiejszy dzień sprawiał, że miał ochotę wybuchnąć złością po raz pierwszy od dawien dawna.
- Odpowiadaj, dupku! - tupnęła nogą, z satysfakcją zauważając, iż delikwent jest już tuż przy ścianie. Nie miał gdzie uciec. - Nie udawaj, że nic nie wiesz!
- Ponawiam pytanie; o co chodzi?
Sakura zapowietrzyła się, wyraźnie przy tym czerwieniejąc. Potrzebowała kilka sekund, aby trybiki w głowie zaczęły odpowiadać za ułożenie jakiegoś dobrego argumentu, by nie palnąć czegoś głupiego z napływu emocji.
- Nieważne, nieważne! Chodź no! - Uznała, że opowiadanie mu o wszystkim będzie bezsensowne, bo i tak nie zrozumie niczego.
Złapawszy mocno jego dłoń, zaczęła wyciągać go siłą z mieszkania. Trzeba było przyznać, że Sakura swoją mocą w łapach dorównywała kulturystom i Uchiha wiedząc o tym, zbytnio nie oponował. Nie widziało mu się chodzić z guzem na czole, a często bywał świadkiem takiego zdarzenia u innych, kto tylko śmiał jej podpaść. Choć jako niechęć dalszej wycieczki Haruno uznała zamykanie przez Sasuke drzwi wejściowych na klucz i różowa powstrzymywała się cudem przed brutalnym pogonieniem go. Mentalnie już była przed budynkiem szpitala, dlatego tak bardzo spieszyła się z zaprowadzeniem bruneta pod drzwi białej budowli.
Otóż Sakura słyszała plotkę od swojej matki, że rodzice Hyuugi mieli wypadek samochodowy. Haruno niemalże pobladła, ale jak się okazało - przeżyli. Jako tako, bo aktualnie przebywali w stanie krytycznym w szpitalu. Różowa pogodziłaby się jakoś z tą okropną nowiną, lecz spokoju jej nie dała dalsza część wypowiedzi odnośnie winowajcy zdarzenia. Bowiem kobieta za kierownicą posiadała... niebieski odcień włosów. Dlatego Sakura niczym struś pędziwiatr wybiegła ze swoich czterech kątów, aby skonfrontować się z chłopakiem podejrzanej. Choć wolała sama wymierzyć sprawiedliwość winnej. Co z tego, że pewna nie była co do swojej tezy? Po prostu nerwy wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem.
Nie była jednakże świadoma tego, że jej dobre intencje spełzną na niczym przez swoją pewność siebie.
***
Białooka musiała wyjść, inaczej nie ręczyłaby za swoje czyny. Cała się trzęsła z zimna i okropnych uczuć, które towarzyszyły jej od początku tego całego cyrku. To wszystko było dla niej tak straszne, że wizyta u psychologa byłaby musem. Psychika Hyuugi legła niemalże w gruzach, powodując niejako u niej determinację w zmianie swoich zachowań i przyzwyczajeń. Pragnęła nie być tak wrażliwą na te zdarzenia losu, które doprowadzały ją na skraj załamania.
Hinata wychodząc z budynku szpitalnego zetknęła się na dwójkę znajomych. Obydwóch zignorowała, lecz coś ją tchnęło, aby zatrzymać się i wysilić się na sztuczny uśmieszek w kierunku Sasuke, tym samym olewając totalnie Haruno, która stała tuż przy nim.
- Dzięki za to wszystko. Między innymi przez ciebie mogłam wreszcie przejrzeć na oczy. - Jej myśli skierowały się ku Minto, Karin i Suigetsu oraz... także temu wypadkowi. Gdyby wcześniej nie poznała Uzumaki, brunetka nie musiałaby przed nimi uciekać, a co za tym idzie; rodzice nie musieliby stawać na pasach.
I tym optymistycznym akcentem poszła w tylko sobie znanym kierunku, zostawiając zszokowaną Sakurę i lekko zdezorientowanego Uchihę.
Znów pierwsza! :3
OdpowiedzUsuńhehe. Kurcze, widzę że akcja idzie ostro w górę już od samego początku. A Minta (w uja kojarzy mi się z minetomm) coraz bardziej irytująca. Jużnawet Sakura w twoim opo jest dla mnie nie taka zła xd
Nie ma to jak komentowanie na fizyce, gdy facetka sie nie patrzy~
Specjalnie Mięte tak kreuje, aby była typową suczą. xD (A mi prędzej z Minto Aizawą z Tokyo Mew Mew; obie były wredne, ale moja jest chyba bardziej). Haha, uważaj, żeby ci telefonu nie zabrała kiedyś. xD
UsuńZajebiste, Sakury nienawidzę ale tu jest do zniesienia. Pisz dalej czekam.
OdpowiedzUsuńDziękuję c:
UsuńSupeeer <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to, że akcja się szybko toczy ^^
Ta Hinata na końcu... #propsy
xD
Czekam na więcej <3
(no i może dłuższych rozdziałów, pliska <3)
Mam czasami wrażenie, że za szybko. xD
Usuń(Nie ma na razie takiej opcji. ;-;)
Super piszesz to opowiadanie. Fabuła bardzo ciekawa, akcja wartka, a bohaterowie również dobrze zakreśleni. Na razie tylko zakreśleni, bo znamy ich tylko płytko, w końcu to początek opowiadania. Mam nadzieję, że to Minto spowodowała ten wypadek. Uwielbiam twoją Sakurę xd lubię ją w anime, ale czasem mnie denerwuje, ale tutaj jest wspaniała. I niech pojawi się Naruto! Mam nadzieję, że planujesz go wprowadzić? Bardzo lubię też Karin. Może będzie z Suigetsu?
OdpowiedzUsuńNiedługo postaram się dodać do rozdziałów historię bohaterów, nowych dodać jeszcze... ale to w swoim czasie. :>
UsuńA to się zobaczy, czy to Minto zrobiła~~ xD
Nie lubię z Sakury robić kogoś przesadnie naj-naj, ani taką bezużyteczną siksę. Lubię kiedy ta używa siły, kiedy musi, ale jednocześnie nie jest przesadzona i choć pozytywy ma, to też jak normalny człowiek wady.
Planuję, spokojnie. Narut powinien niedługo się pojawić. ;)
Możliwe. Jak już mówiłam, wszystko możliwe. :D
Dziękuję za miłe słowa. ^^
Wspaniałe op <3 Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuń~~Aya~~
Dziękuję~! :>
Usuń