31.10.2015

|| 02 || Prawdziwa twarz

Plamy po kawie ciężko szło usunąć ze śnieżnobiałej koszuli. Tamta sytuacja z nieznajomą, która wylała na nią gorący napój, była tak irracjonalna, że Hinata dalej nie potrafiła zrozumieć sensu tego wszystkiego. Czym Hyuuga zawiniła? Przecież pierwszy raz na oczy ją widziała i choć usilnie starała się wytłumaczyć to wszystko w jakiś miarę sensowny powód, to nie dało się. Po prostu tamta frustratka musiała być chora psychicznie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zachowuje się w taki sposób. 
Szlag by to...
Hinata ze skwaszoną miną spojrzała na efekt swojej ciężkiej pracy nad zmyciem tych nieznośnych śladów po brązowym płynie. Zmiany praktycznie niewidoczne. Jak na złość. Los uwielbiał się okrutnie mścić na niewinnych istotach. A Hyuuga często padała ofiarą niesprawiedliwego osądzenia. 
Wychodząc z łazienek, zetknęła się tuż przy drzwiach z Inuzuką. Jego twarz niemalże płonęła ze złości, a oczy gdyby mogły, przybrałyby również szkarłatny odcień. Ręce natomiast całe mu drżały ze złości.
- Nic ci nie jest?! - krzyknął, łapiąc zdezorientowaną Hinatę za ramiona.
- Nie... A co się stało?
- Gdzie ta idiotka?! Ukatrupię ją! - Zignorował pytanie Hyuugi, rozglądając się dookoła z morderczym wzrokiem. 
- Co się stało? - powtórzyła głośniejszym tonem. Domyślała się już, o co się rozchodziło, ale wolała usłyszeć to z ust Kiby.
- Ta kretynka, co cię oblała! - wydarł się i kątem oka dostrzegł posturę drobnej kobiety, która od ucha do ucha się szczerzyła, wcale nie żałując tego, co zrobiła. Żeby nie poznać tej niebieskiej czupryny? Jeszcze na dodatek czaiła się ta dziewucha niczym jak zwierzę, które poluje. - Poczekaj ty...
I każdy przysiągłby, że mężczyzna rzuci się na przyczajoną kobietę i z tego wyniknie jakaś krwawa wojna. I obydwoje nawzajem przekrzykiwali się, na co Hyuuga tylko cofnęła się pod ścianę, by z bezpiecznej odległości oglądać to całe przedstawienie. Jeszcze kilkoro osób znalazło się, gapiów i uczestników, którzy wzniecili kłótnię. Wrzaski niosły się po ścianach, że aż sam Sasuke musiał zaingerować, bo najprawdopodobniej ktoś kogoś zadźgałby, jeśli dalej tak toczyłaby się awantura. Doprawdy, istne szaleństwo...
Uchiha, choć wyglądał na zabieganego, znalazł chwilę, aby przemówić do rozsądku dorosłym ludziom, iż nie należy przenosić swoich złości na współpracowników. Przynajmniej tak myślała Hinata, że kiedy on się pojawi, wszystko wróci do normy, ale... tak się nie stało. Wryło ją w ziemię, gdy kobieta, która niedawno oblała Hinatę kawą, przyczepiła się do ręki Uchihy i za nic w świecie odczepić się nie chciała. Ba, jeszcze kocie oczka robiła do zirytowanego bruneta, co miało to potwierdzić, iż ona niewinna jest i czysta jak łza.
Litości...
- Co tu się odwala? Ktoś raczy wyjaśnić? - odezwał się pierwszy Sasuke. 
- To on!
- To ona!
Odezwali się w tym samym momencie i Kiba, i kłamliwa do bólu, nieznana Hinacie, kobieta. 
- Pytałem o coś - zaostrzył głos szef. Wydawać by się mogło, że już powoli tracił cierpliwość do tej dwójki. - I rozejść się reszta! Co wy, zajęcia nie macie?! Zaraz coś wam znajdę... - Wszyscy posłusznie poszli do własnych stanowisk, choć niektórzy dalej oglądali się za siebie, ciekaw dalszego przebiegu wydarzeń. - A więc słucham was.
Hyuuga dalej stała na uboczu. Ta sytuacja niejako ją dotyczyła, bo Inuzuka stanął w jej obronie, i dlatego nie poszła do swojego biura. Chciała się wtrącić w rozmowę i wytłumaczyć zachowanie mężczyzny, ale wewnętrzna bariera nieśmiałości powodowała, że jak już odezwałaby się, to bełkotałaby, jąkając się bez sensu. 
- Bo ta idiotka znowu piękną akcję odwaliła! Na mojej podopiecznej swoją frustrację wylała w postaci kawy! Ją się pije, debilko. Nie nauczyli cię tego w domu? - warknął Inuzuka, uśmiechając się przy tym łobuzersko. Myślał tym samym, że Sasuke, jak zawsze, poprze go i jakoś ustawi do pionu nieznośne dziewuszysko. 
- Zachowuj się, Kiba! Bo zaraz za obrazę Minto wylecisz na zbity pysk.
I nastała krępująca cisza.
- Że co? - Zamrugał zaskoczony, przerywając po pewnym czasie to milczenie.
- To, co słyszałeś. - I po tych słowach, Sasuke przygarnął w swoje ramiona kobietę. - Wracaj do siebie, Minto. - I puścił ją, na co mięta, chichocząc pod nosem, pobiegła w sobie znanym kierunku. - To pierwsze ostrzeżenie. Jeszcze jedno, a nie będziesz miał, czego tutaj szukać. 
Dumny Uchiha wyminął szatyna, nawet na niego nie patrząc. Białooka postanowiła w końcu nie stać tak dłużej bezczynnie i sama pragnęła stanąć za Inuzuką.
- S-Sasuke... Nie powinieneś...
- Dla ciebie pan Uchiha. I do roboty.
Zadygotała. Te słowa były tak przesiąknięte jadem, że jakby mogły, to otrułyby Hyuugę. Pierwszy raz widziała taką stronę Uchihy. Pełną gniewu i pychy. Nawet niebiosa uchylały się w strachu przed nim. A Hinata tylko chciała jakoś szefowi przedstawić tę całą sytuację ze swojego punktu widzenia, aby nie wyżywał się na Bogu ducha winnych osobach. 
Zapowiadały się udane lata pracy w tymże miejscu.

***

Sakura wpatrywała się zniecierpliwiona w tarczę zegara. Minęło tyle czasu, a po przyjaciółce ani śladu. Czyżby stało się coś złego? Albo może zapomniała o przyjściu? Sakura doskonale znała Sasuke i domyślała się, że ten dał Hinacie od groma zadań do zrobienia. Bała się o nią i miała szczerą nadzieję, że Hyuuga nie weszła w żaden układ z Uchihą, ponieważ oddawać trzeba było mu podwójnie. Już samo zatrudnienie się u niego równało się z masą obowiązków i bezgranicznym oddaniem się brunetowi. 
Typowy Uchiha, psia mać. Wszyscy tacy sami. Zero wyjątków.
Haruno już brała telefon do ręki, ale po mieszkaniu rozległ się upragniony dzwonek do drzwi. Odetchnąwszy w ulgą, czym prędzej uchyliła wejściowe drzwi koleżance, by ta znalazła się jak najszybciej w ciepłych i przytulnych czterech kątach Sakury. A przyznać trzeba, że różowa posiadała niesamowity gust w doborze mebli i dekoracji. 
- Mam tę dyszkę, co zapodziałaś - zamiast standardowego przywitania się, Sakura uraczyła Hyuugę tymi słowami, wciskając w jej drobne łapki wartościowy papierek. - Rozgość się.
Hinata wpierw rozebrała się z wierzchnich ubrań, a następnie usiadła na wygodnej kanapie. Widać było, że mina Hyuugi nie zapowiadała na to, że dzień w nowej pracy udał się. Pogaduszki nastały dopiero wtedy, jak Sakura przyszła z dwoma kubkami gorącej i pysznej herbaty. I jak można się domyślić, rozmowa szybko zeszła na temat posady Hinaty. I choć ta uparcie milczała w tej kwestii, to prędko przełamała się. Nienawidziła napierania i dociskania, ponieważ wtedy zdolna była do wygadania się, nawet jeśli byłyby to tajemnice i sekrety. 
- Tak coś czułam... - szepnęła Haruno, odkładając na szklany stolik pusty kubeczek. - Ten Uchiha to kawał niezłego dupka. I pomyśleć, że kiedyś się w nim bujałam... 
- Hm? Chodzi ci o Sasuke? 
- A niby o kogo innego? Jako że jest już twoim szefem, to radzę ci, byś go słuchała. Dla własnego dobra. - Tutaj zrobiła dłuższą przerwę, nie wiedząc, czy może kontynuować. - Hinata... ech. Mam nadzieję, że nie jesteś mu niczego dłużna? Ani nie weszłaś mu za skórę?
Hyuuga przełknęła ślinę. Oblał ją nieprzyjemnie zimny pot. 
- Wiesz... Kiedyś, jak zabrakło mi pieniędzy... to w zamian za pracę u niego... Ahm... Ten, no... Kupił mi jeden prezent na święta, bo zabrakło mi pieniędzy... - zaczęła się powtarzać i mieszać w tłumaczeniach. To uczucie, które towarzyszyło jej w tejże chwili, można było przyrównać do zrobienia czegoś złego i żałowania popełnionego przestępstwa. 
- No cóż... - Sakura spojrzała z żalem na przyjaciółkę, starając się dobrać odpowiednie słowa. - To ci współczuję.

29.10.2015

|| 01 || Pierwszy dzień, pierwsze nieprzyjemności

Dryń, dryń, dryń...
Donośny hałas wydobywający się z budzika, dawał znak wszystkim w obrębie mieszkania, że czas wstawać i koniec słodkiego leżenia i spania sobie w najlepsze. A Hinata przyzwyczaiła się do tak cudownego stanu, że aż jęknęła głośno zirytowana tym cholernym urządzeniem. Tylko wkurzać ludzi potrafi to piekielne urządzenie. 
Po rozkosznym przeciągnięciu się i podrapaniu po lewym boku, niemalże stoczyła się z łóżka, gnając czym prędzej do szafy, aby ubrać się jakoś w miarę normalnie. A jako że czekała ją konfrontacja z nowym miejscem i z nowymi ludźmi, musiała jakoś wywrzeć na nich dobre wrażenie. W końcu pierwsze wrażenie jest tym najważniejszym. 
Po wybraniu i nałożeniu granatowej spódniczki i kremowej koszuli, zaczęła układać swoje długie, potargane włosy, które wymagały prostowania. Chociaż sprawiały masę problemów, to je ubóstwiała. Były miękkie, gęste i sam ich kolor był urodziwy. Blada cera oraz białe niczym śnieg oczy idealnie kontrastowały się z ciemnymi kosmykami. A cała magia tego tworu naskórka polegała na pięknym, błękitnym odcieniu, kiedy tylko promienie Słońca zetknęły się z nim. 
Kawa, mycie zębów, podpiłowanie nierównych paznokci, sprawdzenie czy wszystko pozamykane i powyłączane. I wreszcie można wyjść w świętym spokoju. 
Ogarnąwszy ciepłą kurtkę, rękawiczki, czapkę i kozaki wyszła z mieszkania, uprzednio je zamykając na klucz. I z ukrywaną radością w głębi duszy wyszła z ponurej klatki schodowej na, pokrytą śnieżnym puchem, ulicę. Zadowolona szybko przemierzała wyznaczony szlak, od czasu do czasu patrząc, która godzina widnieje na zegarku. Z każdą miniętą minutą strach narastał, bo niedługo będzie zmuszona stawić czoła swojemu strachowi odnośnie poznawania nowych ludzi. 
Dasz radę, Hinata. Silna dziewczyna jesteś. Tylko nie zapomnij, jak się nazywasz.
Z przerażeniem dostrzegła, że jeszcze kilkanaście kroków i już będzie pod drzwiami budynku firmy, w której będzie jej dane pracować. Na pierwszy rzut oka budowla wyglądała schludnie i zadbanie. Ściany były w jasnych barwach, bez żadnych udziwnień i jaskrawych elementów. Cóż, ten widok był czymś nowym w tej części miasta, gdzie wszelakie konstrukcje były brudne i dosadnie przesadzone z drobnymi zdobieniami, a farba, pokrywająca ściany, już dawno zdążyła wyblaknąć. Jakoś Hyuuga tymi myślami pocieszyła się, że może jak budynek spełnia warunki odnośnie wyglądu, to i ludzie przebywający tam też będą w miarę w porządku? Ale to tylko powierzchowne stwierdzenia i dumania, ponieważ wszystko okaże się, jak tylko przekroczy próg drzwi. Dlatego też nie było sensu się nastawiać na coś, co może się nie spełnić. Człowiek tylko bardziej się denerwuje z tego powodu.
Hinata wzięła głęboki wdech i z trupią bladością nacisnęła klamkę szklanych drzwi, aby wybadać, czy może zrobić kolejny krok. Gdy ku jej zdziwieniu nikogo nie zastała, spokojnie stąpnęła, aby znaleźć się już całym ciałem w środku ciepłego pomieszczenia. Na szczęście recepcjonista poszedł na krótką przerwę, co uradowało mocno Hyuugę, bo pozwolono jej w spokoju się rozebrać z odzienia wierzchniego. Ale kiedy zawieszała kurtkę na wieszak, do jej uszu dotarło ciche skrzypnięcie drzwi. 
Oho, zaczyna się walka o przetrwanie.
- Dzień dobry. Czy to pani Hyuuga? Pierwszy dzień w pracy, co? Zapraszam do pokoju numer dziewięć. Tam pani został przydzielony pracownik, który panią będzie uczył przez dwa tygodnie. Szef pani o tym wspominał, czyż nie? - powiedziała blondynka, ciamkając beztrosko gumę balonową. Została wcześniej poinstruowana, jak przywitać nową.
- Dzień dobry... Tak. Pamiętam - odrzekła cichutko, po czym pognała w tamtą stronę, nawet nie oglądając się za siebie. Natomiast kobieta przy recepcji powróciła do czytania gazety, mając w głębokim poważaniu resztę świata.

***

- Nowa? I to znajoma szefa? - spytała z niedowierzaniem szatynka, popijając przy tym kawę. - Po moim trupie.
Karin tylko prychnęła na zdanie, wypowiedziane przez jej współpracowniczkę. Poprawiła okulary, by te nie spadły jej z nosa, po czym zaczęła szukać plik papierów do wypełnienia.
- Mów, co chcesz, ale masz gówno do gadania. Nie jesteś szefem. Po za tym irytujesz mnie tą zazdrością, wredna małpo.
- I wzajemnie, Karin. Będziesz świadkiem, jak ją stąd wykurzę. - Kobieta wstała, podchodząc zgrabnym kroczkiem do drzwi. - Przedstawienie czas zacząć. - I wyszła, zostawiając Uzumaki samą sobie. 
- To zobaczymy... - Prychnęła, a następnie zabrała się do dokończenia swojego obowiązku.

***

Hyuuga znalazłszy się przed wyznaczonym pokojem, zaczęła myśleć, co może powiedzieć na dobry początek. Wymyśliła już sporo scenariuszy przebiegu rozmowy, która miała nadejść. Mówiło się, że przezorny zawsze ubezpieczony, czyż nie?
Wdech, wydech.
Z dudniącym serduchem weszła do pokoju, po czym zza biurka przywitał ją pewien mężczyzna. Kolejna uśmiechnięta twarz, co uspokajało kobietę na tyle, że chociaż serce choć trochę uspokoiło swój rytm bicia. Kolejne miłe zaskoczenie, które sprawiło, że coraz lepiej się tutaj czuła. 
Po przywitaniu i podaniu sobie nawzajem rąk, osobnik płci brzydszej zaproponował, by ta usiadła przy swoim stanowisku. Stanął tuż obok niej z zamiarem wytłumaczenia jej co i jak, by potrafiła już co nieco zrobić bez jego większego udziału, bo przecież nie tylko ona sama miała tutaj pracować. A było sporo do zrobienia.
- Pracowałaś kiedyś w tej branży? 
- Tak. Byłam tłumaczem dla pewnej firmy farmaceutycznej.
- Wywalili cię stamtąd? - spytał bez skrupułów, co więcej; zdziwił się rumieńcami ze strony dziewczyny. - No bo... to praca dobrze płatna, więc dziwię się, że przyszłaś tutaj. 
- To nie tak! Po prostu... szefowa wolała zatrudnić kogoś ze swojej rodziny, to wszystko... - Zaczęła machać rękoma na lewo i na prawo, jakby chciała się tym wszystkim obronić przed fałszywymi oskarżeniami. - A tak po za tym...
- Mów mi Kiba. Inuzuka Kiba. Zapomniałem się przestawić, ech... - przerwał Hinacie w połowie zdania. Podrapał się po głowie speszony swoim niedociągnięciem. - A tobie jak jest?
No cóż. Hyuuga pierwszy raz zetknęła się z takim typem człowieka. Nie wydawał się taki sztywny, jacy ludzie potrafili być w byłej pracy Hyuugi. Jakby zamiast serca posiadali kamień albo odłamek lodu. Zimni i oziębli, całkowicie nie nadający się do niczego, a tym bardziej do miłej i bezstresowej rozmowy. 
- Hinata... Hyuuga - przedstawiła się uprzejmie, ale szybko zmieniła temat, byleby nie mówić za dużo o sobie. - To co mam do zrobienia? 
Inuzuka podał jej potrzebne informacje, po czym wytłumaczył mniej więcej działanie tego wszystkiego. Zrobił to na wszelki wypadek oraz dlatego też, że szef nakazał takowe działanie. Chociaż Kiba był zdania, że jak dziewczę pracowało już w takiej posadzie, to nie istniała potrzeba mówienia i dyktowania co i jak. Ale warto było wspomnieć o kliencie, który zamawiał ich usługi, bo bywał bardzo wybredny.
Inuzuka zasiadł na własnym stanowisku, jak zakończył wykład nowej. Dał jej wolną rękę i stwierdził, że sprawdzi efekt jej działań dopiero po tym, jak zakończy pracę. A czy będzie owocna i efektywna - się zobaczy. 
- Hm? Ktoś dzwonił... - Mężczyzna nie zdążył się nasiedzieć za długo, ponieważ tuż po sprawdzeniu wyświetlacza telefonu o mało co, a jego oczy wyszłyby z orbity. - Zaczekaj chwilkę, muszę oddzwonić. - I wybiegł na korytarz z prędkością światła. 
Brunetka pozwoliła sobie na ciche westchnięcie, kiedy to zostawiono ją samą w czterech ścianach. Przyznać trzeba było, że cały projekt, za który miała się zabrać, był wyczerpujący. I najgorsze w tym wszystkim to, że nie może zrobić ani jednej pomyłki. A ręce się jej trzęsły, jakby dostała ataku Parkinsona i wklepywanie liter za pomocą klawiatury szło jej opornie. Dlatego też w celu załagodzenia nieustającego stresu otworzyła okno. Choć mróz i ziąb straszył na ulicach Konohy, to i tak lodowaty wiatr był czymś, co ubóstwiała Hyuuga. Tak pięknie wietrzyło zmęczony umysł i ciało. Pełne rozluźnienie. 
Skrzyp...
Czyżby Kiba wrócił tak szybko? 
Nim kobieta zdążyła się odwrócić, została oblana czymś gorącym. Automatycznie pisnęła i cofnęła się o krok, stykając się plecami o parapet. Jej perłowe oczy, pełne przerażenia i zdziwienia, lokalizowały agresora. A tym agresorem okazała się drobna dziewczyna o niewinnym, niemalże cukierkowym, wyglądzie. A jednak pozory potrafią bardzo zmylić człowieka. 
Nie wydawało się, by nieznajoma żałowała swojego czynu i, o zgrozo, wykrzywiła twarz w potężnym grymasie, wyglądając, jakby szykowała się do tyrady. To prędzej poszkodowana powinna wydrzeć się we własnej obronie.
- Ups, wybacz... Nie widziałam cię - rzekła z ironicznym uśmieszkiem. - Potknęłam się i... no wiesz... - kłamstwa wylewały się z jej ust, że czuć to było z kilometra. Ale nie poprzestała na tym, bo przybliżyła się do Hyuugi i przesłodzonym głosikiem ostrzegła ją: - Zbliżysz się do szefa, to cię ukatrupię, jasne?
Odpowiedzi nie doczekała się, gdyż wyszła z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami tak, że aż ściany się zatrzęsły. 
Cudowne doświadczenia z pierwszego dnia pracy. I zrozumiałaby wszystko, tylko... O co chodziło jej z tym szefem?!

25.10.2015

|| 00 || Prolog

Dla szan­sy za­ryzy­kuj wszys­tko i trzy­maj się z da­leka wszys­tkiego, co ci pro­ponu­je spo­koj­ne życie. - Paulo Coelho 
 ***

Dziewczyna dreptała sobie spokojnie po zamarzniętych ulicach Konohy. Jej oczy próbowały nadążyć za kolorowymi witrynami sklepów, ale średnio jej się to udawało, dlatego też zmuszona była od czasu do czasu przystanąć i dokładniej zapoznać się z nazwą nieruchomości. Myślała i dumała, gdzie mogłaby zatrzymać się na dłużej i wzbogacić sklep o dodatkowe kilkanaście pieniążków. Aczkolwiek Hyuuga nie dysponowała dużą ilością pieniędzy, ponieważ poprzedni szef uznał, że zatrudnienie swojej ciotki będzie o wiele bardziej opłacalne, aniżeli trzymanie przy sobie odpowiednio wyszkolonej Hinaty. Cóż, bywa. Takie życie. Dlatego też ostrożniej obchodziła się z drobniakami, by do następnej pracy przeżyć. 
A cholerne święta coraz bliżej i bliżej. Jak na złość.
Zamruczała coś niezrozumiałego pod nosem, wyciągając z kieszeni kurtki brązowy portfel. Kilka razy przewertowała jego zawartość, aby stwierdzić, iż... ma zawrotne trzy złote. Trzy złote. Tak. Nie starczy nawet na porządną czekoladę. 
Skąd taka bieda? Pamiętała doskonale, że jak wychodziła, to miała przy tyłku chociaż tę marną dychę. Zatem... co - a raczej - kto zabrał jej papierek? 
Pamięć wstecz i zaraz powinna odnaleźć się odpowiedź. 
Odwiedzała niedawno Sakurę Haruno, która aż świeciła swoimi zielonymi oczętami, byleby dopomóc biednej i poszkodowanej Hinacie. Zaś ta kategorycznie jej tego zabroniła, broniąc się rękoma i nogami, że nie ma takiej potrzeby, bo już wysłała CV do różnych firm i powinni szybko do niej oddzwonić. 
Ach, no tak.
I po tychże tłumaczeniach pokazała dyszkę różowej, by ta - widząc, że nie jest jeszcze tak źle - wreszcie raczyła się zająć swoimi sprawami. Ale ta cholerna nieśmiałość sprawiła, że po tym policzki Hyuugi pokryły się soczystymi rumieńcami. 
I znalazła się odpowiedź; otóż przez swoje gapiostwo zapomniała zabrać je ze stołu Haruno. Głupota naprawdę boli. I w ten mróz zmuszona była się cofać i znowu wracać na zakupy. Super, brawo, Hinata. Możesz sobie pogratulować zaradności. Brakuje jeszcze, byś głowy i całej reszty ciała zgubiła. A tatuś z mamusią uczyli, by sprawdzać swoje rzeczy, zanim się wyjdzie od znajomych. 
Już cofała się, ale poczuła jak obrywa z całym impetem w twarz. Czyżby dostała od losu? Nie. Po tym, jak się ogarnęła, spojrzała ukradkiem na mężczyznę, który przypadkiem, bądź też i nie, popchnął ją z niebotyczną prędkością. Instynkt Hinacie kazał uciekać, bo dziewczę nie znosiło sytuacji, w której musiałaby się obronić. Ot, taka wystraszona owieczka, która musi borykać się z dużą ilością wilków. 
- Przepraszam! Cholera...
Oblał ją zimny pot. A mógł już sobie iść i się nie odzywać!
- N-nie. T-to ja... ja przepra...przepraszam - wydukała, czerwieniejąc już całkowicie jak burak. Napastnikiem okazał się dawny kolega z klasy Hyuugi. Mianowicie Sasuke Uchiha, który widocznie musiał się poślizgnąć na zlodowaciałym chodniku i wpaść na Bogu ducha winną kobietę. Od razu postanowił jej pomóc, coby nie musiała się męczyć z lodową powłoką. No i był też jej to winny. 
Hinata kompletnie nie kontaktowała w obecnej chwili. Osobnik przeciwnej płci. Taka bliskość. Dotyk. Zdecydowanie źle... zdecydowanie za bardzo źle się czuła w tym wszystkim. 
Sasuke uśmiechnąwszy się jakoś w nieswoim stylu, zaczął pytać się dziewczynę o całe życie. Jak tam jest, jak się układa i tego podobne, czyli wszystko, co można usłyszeć od znajomego po kilkulatach. Brunetka tylko odpowiadała krótkimi zdaniami, nieźle się przy tym krępując. Nie spodziewała się, że kogoś takiego spotka na swojej drodze. Uchiha od razu dostrzegł, że ta się gdzieś spieszyła, na co Hinata - nie potrafiąc ukrywać swoich zamiarów - powiedziała mu prawdę. O tym, że zostawiła u Sakury pieniążki, które były poświęcone na zakupy i miała właśnie po nie iść. 
- Zapłacę za twoje zakupy. Tylko... pod jednym warunkiem.
Hinata zdębiała. Czyżby Sasuke coś jej oferował? I to za jakąś opłatą?! 
- S-słucham... - wyboru nie miała, a sprzeciwić się nie potrafiła. 
- Mówiłaś, że nie masz pracy. A moja firma poszukuje kogoś takiego jak ty - powiedział, będąc pewnym, że ta się zgodzi. I miał rację. Dla Hyuugi była to szansa, że nie będzie musiała czekać na potwierdzenie jej podań przez innych pracodawców, tylko będzie od razu zatrudniona. Przynajmniej tak myślała.
I po zgodzeniu się, Uchiha zaprosił ją, by razem zrobili sobie spacer po różnych lokacjach. Hinata była pewna, że będzie musiała mu się jakoś odwdzięczyć. 
To zdecydowanie sprawi, że będzie zmuszona się niejako zmienić.