29.10.2015

|| 01 || Pierwszy dzień, pierwsze nieprzyjemności

Dryń, dryń, dryń...
Donośny hałas wydobywający się z budzika, dawał znak wszystkim w obrębie mieszkania, że czas wstawać i koniec słodkiego leżenia i spania sobie w najlepsze. A Hinata przyzwyczaiła się do tak cudownego stanu, że aż jęknęła głośno zirytowana tym cholernym urządzeniem. Tylko wkurzać ludzi potrafi to piekielne urządzenie. 
Po rozkosznym przeciągnięciu się i podrapaniu po lewym boku, niemalże stoczyła się z łóżka, gnając czym prędzej do szafy, aby ubrać się jakoś w miarę normalnie. A jako że czekała ją konfrontacja z nowym miejscem i z nowymi ludźmi, musiała jakoś wywrzeć na nich dobre wrażenie. W końcu pierwsze wrażenie jest tym najważniejszym. 
Po wybraniu i nałożeniu granatowej spódniczki i kremowej koszuli, zaczęła układać swoje długie, potargane włosy, które wymagały prostowania. Chociaż sprawiały masę problemów, to je ubóstwiała. Były miękkie, gęste i sam ich kolor był urodziwy. Blada cera oraz białe niczym śnieg oczy idealnie kontrastowały się z ciemnymi kosmykami. A cała magia tego tworu naskórka polegała na pięknym, błękitnym odcieniu, kiedy tylko promienie Słońca zetknęły się z nim. 
Kawa, mycie zębów, podpiłowanie nierównych paznokci, sprawdzenie czy wszystko pozamykane i powyłączane. I wreszcie można wyjść w świętym spokoju. 
Ogarnąwszy ciepłą kurtkę, rękawiczki, czapkę i kozaki wyszła z mieszkania, uprzednio je zamykając na klucz. I z ukrywaną radością w głębi duszy wyszła z ponurej klatki schodowej na, pokrytą śnieżnym puchem, ulicę. Zadowolona szybko przemierzała wyznaczony szlak, od czasu do czasu patrząc, która godzina widnieje na zegarku. Z każdą miniętą minutą strach narastał, bo niedługo będzie zmuszona stawić czoła swojemu strachowi odnośnie poznawania nowych ludzi. 
Dasz radę, Hinata. Silna dziewczyna jesteś. Tylko nie zapomnij, jak się nazywasz.
Z przerażeniem dostrzegła, że jeszcze kilkanaście kroków i już będzie pod drzwiami budynku firmy, w której będzie jej dane pracować. Na pierwszy rzut oka budowla wyglądała schludnie i zadbanie. Ściany były w jasnych barwach, bez żadnych udziwnień i jaskrawych elementów. Cóż, ten widok był czymś nowym w tej części miasta, gdzie wszelakie konstrukcje były brudne i dosadnie przesadzone z drobnymi zdobieniami, a farba, pokrywająca ściany, już dawno zdążyła wyblaknąć. Jakoś Hyuuga tymi myślami pocieszyła się, że może jak budynek spełnia warunki odnośnie wyglądu, to i ludzie przebywający tam też będą w miarę w porządku? Ale to tylko powierzchowne stwierdzenia i dumania, ponieważ wszystko okaże się, jak tylko przekroczy próg drzwi. Dlatego też nie było sensu się nastawiać na coś, co może się nie spełnić. Człowiek tylko bardziej się denerwuje z tego powodu.
Hinata wzięła głęboki wdech i z trupią bladością nacisnęła klamkę szklanych drzwi, aby wybadać, czy może zrobić kolejny krok. Gdy ku jej zdziwieniu nikogo nie zastała, spokojnie stąpnęła, aby znaleźć się już całym ciałem w środku ciepłego pomieszczenia. Na szczęście recepcjonista poszedł na krótką przerwę, co uradowało mocno Hyuugę, bo pozwolono jej w spokoju się rozebrać z odzienia wierzchniego. Ale kiedy zawieszała kurtkę na wieszak, do jej uszu dotarło ciche skrzypnięcie drzwi. 
Oho, zaczyna się walka o przetrwanie.
- Dzień dobry. Czy to pani Hyuuga? Pierwszy dzień w pracy, co? Zapraszam do pokoju numer dziewięć. Tam pani został przydzielony pracownik, który panią będzie uczył przez dwa tygodnie. Szef pani o tym wspominał, czyż nie? - powiedziała blondynka, ciamkając beztrosko gumę balonową. Została wcześniej poinstruowana, jak przywitać nową.
- Dzień dobry... Tak. Pamiętam - odrzekła cichutko, po czym pognała w tamtą stronę, nawet nie oglądając się za siebie. Natomiast kobieta przy recepcji powróciła do czytania gazety, mając w głębokim poważaniu resztę świata.

***

- Nowa? I to znajoma szefa? - spytała z niedowierzaniem szatynka, popijając przy tym kawę. - Po moim trupie.
Karin tylko prychnęła na zdanie, wypowiedziane przez jej współpracowniczkę. Poprawiła okulary, by te nie spadły jej z nosa, po czym zaczęła szukać plik papierów do wypełnienia.
- Mów, co chcesz, ale masz gówno do gadania. Nie jesteś szefem. Po za tym irytujesz mnie tą zazdrością, wredna małpo.
- I wzajemnie, Karin. Będziesz świadkiem, jak ją stąd wykurzę. - Kobieta wstała, podchodząc zgrabnym kroczkiem do drzwi. - Przedstawienie czas zacząć. - I wyszła, zostawiając Uzumaki samą sobie. 
- To zobaczymy... - Prychnęła, a następnie zabrała się do dokończenia swojego obowiązku.

***

Hyuuga znalazłszy się przed wyznaczonym pokojem, zaczęła myśleć, co może powiedzieć na dobry początek. Wymyśliła już sporo scenariuszy przebiegu rozmowy, która miała nadejść. Mówiło się, że przezorny zawsze ubezpieczony, czyż nie?
Wdech, wydech.
Z dudniącym serduchem weszła do pokoju, po czym zza biurka przywitał ją pewien mężczyzna. Kolejna uśmiechnięta twarz, co uspokajało kobietę na tyle, że chociaż serce choć trochę uspokoiło swój rytm bicia. Kolejne miłe zaskoczenie, które sprawiło, że coraz lepiej się tutaj czuła. 
Po przywitaniu i podaniu sobie nawzajem rąk, osobnik płci brzydszej zaproponował, by ta usiadła przy swoim stanowisku. Stanął tuż obok niej z zamiarem wytłumaczenia jej co i jak, by potrafiła już co nieco zrobić bez jego większego udziału, bo przecież nie tylko ona sama miała tutaj pracować. A było sporo do zrobienia.
- Pracowałaś kiedyś w tej branży? 
- Tak. Byłam tłumaczem dla pewnej firmy farmaceutycznej.
- Wywalili cię stamtąd? - spytał bez skrupułów, co więcej; zdziwił się rumieńcami ze strony dziewczyny. - No bo... to praca dobrze płatna, więc dziwię się, że przyszłaś tutaj. 
- To nie tak! Po prostu... szefowa wolała zatrudnić kogoś ze swojej rodziny, to wszystko... - Zaczęła machać rękoma na lewo i na prawo, jakby chciała się tym wszystkim obronić przed fałszywymi oskarżeniami. - A tak po za tym...
- Mów mi Kiba. Inuzuka Kiba. Zapomniałem się przestawić, ech... - przerwał Hinacie w połowie zdania. Podrapał się po głowie speszony swoim niedociągnięciem. - A tobie jak jest?
No cóż. Hyuuga pierwszy raz zetknęła się z takim typem człowieka. Nie wydawał się taki sztywny, jacy ludzie potrafili być w byłej pracy Hyuugi. Jakby zamiast serca posiadali kamień albo odłamek lodu. Zimni i oziębli, całkowicie nie nadający się do niczego, a tym bardziej do miłej i bezstresowej rozmowy. 
- Hinata... Hyuuga - przedstawiła się uprzejmie, ale szybko zmieniła temat, byleby nie mówić za dużo o sobie. - To co mam do zrobienia? 
Inuzuka podał jej potrzebne informacje, po czym wytłumaczył mniej więcej działanie tego wszystkiego. Zrobił to na wszelki wypadek oraz dlatego też, że szef nakazał takowe działanie. Chociaż Kiba był zdania, że jak dziewczę pracowało już w takiej posadzie, to nie istniała potrzeba mówienia i dyktowania co i jak. Ale warto było wspomnieć o kliencie, który zamawiał ich usługi, bo bywał bardzo wybredny.
Inuzuka zasiadł na własnym stanowisku, jak zakończył wykład nowej. Dał jej wolną rękę i stwierdził, że sprawdzi efekt jej działań dopiero po tym, jak zakończy pracę. A czy będzie owocna i efektywna - się zobaczy. 
- Hm? Ktoś dzwonił... - Mężczyzna nie zdążył się nasiedzieć za długo, ponieważ tuż po sprawdzeniu wyświetlacza telefonu o mało co, a jego oczy wyszłyby z orbity. - Zaczekaj chwilkę, muszę oddzwonić. - I wybiegł na korytarz z prędkością światła. 
Brunetka pozwoliła sobie na ciche westchnięcie, kiedy to zostawiono ją samą w czterech ścianach. Przyznać trzeba było, że cały projekt, za który miała się zabrać, był wyczerpujący. I najgorsze w tym wszystkim to, że nie może zrobić ani jednej pomyłki. A ręce się jej trzęsły, jakby dostała ataku Parkinsona i wklepywanie liter za pomocą klawiatury szło jej opornie. Dlatego też w celu załagodzenia nieustającego stresu otworzyła okno. Choć mróz i ziąb straszył na ulicach Konohy, to i tak lodowaty wiatr był czymś, co ubóstwiała Hyuuga. Tak pięknie wietrzyło zmęczony umysł i ciało. Pełne rozluźnienie. 
Skrzyp...
Czyżby Kiba wrócił tak szybko? 
Nim kobieta zdążyła się odwrócić, została oblana czymś gorącym. Automatycznie pisnęła i cofnęła się o krok, stykając się plecami o parapet. Jej perłowe oczy, pełne przerażenia i zdziwienia, lokalizowały agresora. A tym agresorem okazała się drobna dziewczyna o niewinnym, niemalże cukierkowym, wyglądzie. A jednak pozory potrafią bardzo zmylić człowieka. 
Nie wydawało się, by nieznajoma żałowała swojego czynu i, o zgrozo, wykrzywiła twarz w potężnym grymasie, wyglądając, jakby szykowała się do tyrady. To prędzej poszkodowana powinna wydrzeć się we własnej obronie.
- Ups, wybacz... Nie widziałam cię - rzekła z ironicznym uśmieszkiem. - Potknęłam się i... no wiesz... - kłamstwa wylewały się z jej ust, że czuć to było z kilometra. Ale nie poprzestała na tym, bo przybliżyła się do Hyuugi i przesłodzonym głosikiem ostrzegła ją: - Zbliżysz się do szefa, to cię ukatrupię, jasne?
Odpowiedzi nie doczekała się, gdyż wyszła z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami tak, że aż ściany się zatrzęsły. 
Cudowne doświadczenia z pierwszego dnia pracy. I zrozumiałaby wszystko, tylko... O co chodziło jej z tym szefem?!

8 komentarzy:

  1. Szkoda, że tak mało akcji, ale powoli się fajnie rozkręca ^^
    Większa czcionka pls ;-;
    Mój kwadratowy monitor nie daje mi czytać ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi powoli się rozkręcić ;_; A pierwsze rozdziały zazwyczaj są nudnawe. :<
      Może dam większą, ale przez to trochę szablon cierpi wyglądem ;-;

      Usuń
    2. No i teraz szablon wygląda perfekcyjnie, a nie jak tamten taki gówniany xD
      Supeeeeeeeeer <3

      Usuń
    3. Nie był gówniany, był śliczny ;____;

      Usuń
  2. Opóźniony zapłon, jak zwykle u mnie, ale przeczytane!

    Troszeczkę powoli i leniwie idzie, ale podoba mi się, lubię sobie poczytac coś takiego, to odstresowuje. Hinata i jej stres są... urocze, jeszcze ten Kiba, zaraz stwierdzę, że lepiej byłoby walnąć KibaHina, a Sasuke odizolować, ale... Jeszcze z tym spróbuję zaczekać.
    Podopa mi się tutaj Karin, ewentualnie źle ogarnęłam, wreszcie nie jest zrobiona na ladacznicę, która zgwałciłaby Sasuke w składziku na miotły...
    No i popieram koleżankę, która chciała większą czcionkę. Większa czcionka albo dorzucasz mi się do nowych okularów, bo aktualne mi nie starczą do planowanego terminu, jeśli będę z uporem maniaka wczytywac się w te literki ;_;

    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię lecieć na łeb i na szyję z akcją. :D Bo już wtedy nie ma czym czytelnika zaskoczyć, no i pomysły się wyczerpują. ;-;
      Kiba tutaj pełni rolę takiego normalnego typka, który robi to, co musi. Przy okazji pociesza i prowadzi za rączkę naszą Hinatę. xD
      Przyznam, że nie lubię, jak robią w opowiadaniach Ino i Karin rywalkami w miłości Sasuke. Chciałam jakiś dać powiew świeżości, gdzie nasza Uzumaki i Yamanaka nie są chamskie, a wręcz pomagają protagonistce w celu. :3
      Czyli postanowione - nowy szablon. Powinnam przygotować coś do następnego tygodnia, by było bardziej czytelniej. :3
      Dziękuję za miłe słowa~!

      Usuń