24.12.2015

Życzenia

Niestety, nie mam dla was żadnego one-shota z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Zamiast tego, chciałabym wam, drogim czytelnikom, życzyć wszystkiego najlepszego, dużo prezentów, obfitego stołu i pięknej, świątecznej atmosfery przy wigilijnym stole. 
Naprawdę, wszystkim dziękuję tym, którzy czytają tego bloga, komentują, obserwują. Jesteście moim prezentem gwiazdkowym. :* Postaram się dla was wrócić do szybszego pisania, jednak szkoła skutecznie mi przeszkadza w tymże postanowieniu. Ale nie dam się tak łatwo. :>

Na zakończenie jeszcze raz wam życzę:
Wesołych świąt~! 

12.12.2015

|| 05 || Mężczyzna w masce

Haruno jak i Uchiha stali tak z kilka sekund, kiedy usłyszeli jedno, a stanowcze zdanie z ust Hinaty. Sakura miała ochotę pójść za przyjaciółką, lecz zrobił to o dziwo... Sasuke. Tak, ten zimny gbur i cham zdecydował się podążyć za białooką, jednakże w niewiadomym, dla Haruno, celu. W duszy modliła się, aby nic jej nie zrobił, bo brunet należał do osób nieprzewidywalnych. Różowa posądzała go również o czerpanie radości i satysfakcji z cierpienia innych, dlatego w tym momencie zaczęła żałować, że przyprowadziła go tutaj. Nie myślała, że to się tak może skończyć. No i... po raz pierwszy widziała Hyuugę w takim stanie. Odkąd pamięć sięgała, to nigdy tak pewnego zdania nie wypowiedziała z ust Hinata. Brzmi to dziwnie, ale od zawsze była szarą myszką, która nie potrafiła na nikogo podnieść głosu i to Sakura robiła u niej za ochroniarza.
Zielone oczy powędrowały na biały budynek, jakby pragnęła od niego dostrzec jakąś podpowiedź do tego, co ma w takowej sytuacji zrobić. Niby powinna sama biec za nimi i dopilnować tego, żeby mężczyzna nic nie zrobił kobiecie, ale... instynkt podpowiadał jej, że pod tym względem nie ma podstaw do obaw. Ale rozum całkowicie co innego mówił. Czuła się rozdarta i przez to bez najmniejszego sensu stała i zawadzała niektórym wychodzącym ze szpitala.
- Może jednak nie powinnam się była wtrącać w to wszystko...? - wreszcie doszła do takiego wniosku, dopiero teraz zdając sobie sprawę o tym, że Sasuke mógł nie wiedzieć o tym wszystkim. Ba, Sakura nie miała przecież nawet dowodów na winę Minto.
I tak stojąc w tymże przejściu, ktoś postanowił zrobić z tym porządek i popchnął kobietę. Haruno posiadała koci refleks i szybko odskoczyła na bok, a następnie zmierzyła wrogim spojrzeniem tego, kto ośmielił się podnieść na nią rękę.
- O, a jednak potrafisz chodzić - odezwał się mężczyzna, jakby zaskoczony ze swojego odkrycia. Podrapał się po swojej granatowej masce, która zakrywała połowę jego twarzy, uniemożliwiając Haruno rozpoznanie osobnika. - Kto by pomyślał...
Powieki kobiety drgnęły, a szmaragdowe oczy przyglądały się posturze nieznajomego. Nigdy nie widziała kogoś, kto chętnie zasłaniał swoją twarz, a jego białe, sterczące włosy, dorównywały do tych, które posiadał jej przyjaciel - Naruto. Ale czy byli podobni oprócz owłosienia na czuprynie? Raczej nie, zważywszy na fakt, że stojąca przed nią osoba wydawała się o wiele starsza i poważniejsza od wiecznie radosnego Uzumakiego.
- Trochę kultury, pajacu - wycedziła przez zęby, próbując zachować pozory tego, że jego zachowanie nie zrobiło wrażenia na niej. A prawda była inna; miała ochotę odwdzięczyć mu się pięknym za nadobne, ale jeszcze ktoś pomyślałby, że to mężczyzna jest tym poszkodowanym, a nie ona. 
- Pajacu? Zdaje mi się, że to mi się należy szacunek, gówniarzu.
Sakura przysięgłaby, że przez materiał - który przylegał do jego ust - widziała, jak tamten się szczerzy. Teraz szybka myśl; a może nikt nie dostrzeże jej, kiedy będzie ozdabiać jego twarzyczkę pięścią? W końcu ledwo stała tak, wysłuchując ciętych ripost na swój temat, a jak wiadomo - Haruno nie dawała sobie w kaszę dmuchać.
Już szykowała się do kontrataku, kiedy to pojawiła się - o masz, ci los... - Minto we własnej osobie. Wyglądała na bardzo przejętą, a jej policzki ozdobione były w pokaźne rumieńce. Cała spocona i zziajana doczłapała się do znanego jej osobnika, po czym odgarnęła nierozczesany kosmyk włosów za ucho. Różową zastanawiał ten wygląd kobiety, ponieważ od kiedy ją poznała, to ta zawsze pokazywała się z jak najlepszej strony. Nigdy nie widziano jej bez makijażu, czy porządnego ułożenia włosów, a teraz? Istny misz-masz, chaos. W pierwszej chwili nie poznałaby jej, gdyby nie te charakterystyczne rysy twarzy i wiecznie dumne oczy, które nigdy nie zmienią się, choćby nie wiadomo co stałoby się.
Mięta  uchyliła usta i w ostatniej chwili skapnęła się, że nie jest sama. Przez natłok myśli nie zauważyła stającej opodal dziewczyny. Jeśli w porę nie zamknęłaby warg, to prawdopodobnie zrobiłaby najgłupszą rzecz w swoim życiu. Nienawidziła, jak ktoś słyszał, co się działo w jej życiu, nie licząc niektórych; w tym własnie Kakashiego. A ten tylko podniósł ciekawy brwi ku górze, czekając na wieści. 
- Właśnie wychodziłem sobie stąd, ale ta niezwykle zabawna dziewczynka mi zawadziła. - Wskazał palcem na wspomnianą Sakurę, a ta puściła to mimo uszu, byleby nie robić zbędnego zamieszania przy błękitnowłosej. 
- Ach... Sakura - wyszeptała, jakby nieobecna. Westchnęła pod nosem ciężko. - Chodźmy, Kakashi, muszę coś ci powiedzieć, bo ja...
I tutaj włączyła się u Haruno czerwona lampka. Dopowiedziała w myślach końcówkę wypowiedzi kobiety, gdzie ona przyznaje mu się do popełnionej zbrodni dnia wczorajszego. 
- Wiedziałam, że to ty! Jak ja ci zaraz dam... 
Jej dłoń uniesioną chwycił w swoje ciepłe ręce Hatake. Zmierzył dziewczę krytycznym wzrokiem, a następnie pokręcił głową. Przypominała mu ona dziecko, które trzeba byłoby utemperować, co w sumie... nie byłoby takie złe i dla niego samego. Od początku spodobała mu się tą zaciętością i agresywnością, a przysiągłby, że wszystkie istoty płci pięknej mają to do siebie, że są skromne i nieśmiałe. Pomylił się, ale raczej zadowolony był z tego odkrycia. Wreszcie miałby na kim poćwiczyć swoje własne opatentowane metody wychowawcze, a dni przestałyby być tak nudne i monotonne. Poczuł się w owej chwili niczym jak geniusz. Jak ktoś, kto odkrył swoje powołanie życiowe. 
Oj tak, jesteś geniuszem, Kakashi.
- To ja z tą panienką przejdę się na spokojny spacerek, dobrze? Spotkamy się jutro, Minto - zadecydował od razu, ciągnąc za sobą nieznajomą. Coś czuł, że się polubią, choć będzie z początku ciężko. A Minto mogła tylko głowić się, co tak właściwie się stało. Domyślała się, że Hatake miał skłonności do dziwactw, ale żeby spodobała mu się Haruno? Dla Mięty to niemożliwe do pojęcia, ale różni są ludzie i ich poglądy...
Co do Haruno, to próbowała oswoić to, co przed chwilą się wydarzyło. Jakiś obcy Sakurze idiota ciągnął ją zdezorientowaną w tylko sobie znanym kierunku. To było tak absurdalne, że nie wiedziała, czy się śmiać, czy też właśnie zalać się łzami nad bezsensownością tejże sytuacji. Po raz pierwszy się tak w życiu poczuła i po raz pierwszy w życiu nie wiedziała, jak zareagować. Chyba czekała na dalszy bieg wydarzeń albo na moment, w którym odzyskałaby język i mowę tym samym. 
- To gdzie panienka mieszka? - rozpoczął jakoś rozmowę Kakashi, ponieważ ta cisza niezmiernie go irytowała. 
- Że co proszę? - O, a jednak powrót mowy nadszedł wyjątkowo szybko. Wzięła się w garść, po czym wyszarpnęła drobną rękę z uścisku. Wtem obydwoje zatrzymali się, mierząc w siebie nawzajem wrogie spojrzenia. No, nie do końca, ponieważ Hatake świetnie się bawił i nie ukrywał tego. 
- To, co słyszałaś. Wiesz, pomyślałem sobie, że nasza znajomość miałaby sens, jeśli zaangażowałabyś się w to również. - Sakura niemalże się zapowietrzyła na te słowa. - Bo, cóż... Chyba chciałabyś wiedzieć, kto spowodował wypadek twojej koleżanki, co?
Haruno zrobiła krok w tył. Pobladła i poczuła, że nogi jej miękną. Dostrzegła, jak materiał maski na twarzy mężczyzny się marszczy pod wpływem krnąbrnego uśmieszku. 
- C-co...? - wydukała, przełykając głośno ślinę.

***

- Ach... więc mówisz, że wraz z przybyciem Hinaty, nowej pracownicy, do waszego biura, dosłownie wszystko się wywróciło do góry nogami?
- Nie. Nie wywróciło, a wypierdoliło - poprawiła rozmówcę rozgoryczona Karin. - Mam też wrażenie, że to też i moja wina. Nie udało mi się wcześniej Minto powstrzymać przed wylaniem kawy na Hyuugę, sprowokowałam Hinatę do ucieczki ze sklepu, przez co musiała przejść tamtym cholernym przejściem przez ulicę, a tamten chu... Ekhm, idiota musiał wjechać z naprzeciwka na samochód rodziców Hinaty. Normalny łańcuszek nieszczęść. Zafundowałam jej ładne święta, nie?
- Nie, wcale nie. Nie rozumiem, czemu się obwiniasz. Nie mogłaś przewidzieć takiego obrotu spraw. - Z ust blondyna wydobyło się ciężkie westchnięcie. - Czyli przyjechałem w samą porę...
- Ech... Bo wiesz... Czuję, że kolejne nieszczęścia nadciągają. A mam prawo tak myśleć, ponieważ obok niej zaczyna kręcić się Sasuke. A doskonale pamiętam, jak Hinata się w tobie podkochiwała. Po prostu musisz przegonić tego węszącego Uchihę z daleka od niej.
Mężczyzna zamyślił się i po pewnym czasie wykwitł na jego twarzy promienny uśmiech, nasączony przebiegłością.
- Zgoda. Świetna może być z tego zabawa, no i... będę miał okazję trochę pograć na jego nerwach.