- I jak? Dumna jesteś z siebie, zołzo? - Karin zaatakowała Minto, kiedy ta raczyła powrócić do swojego stanowiska. Pech był dla Uzumaki taki, że za wspólniczką tak nie przepadała, że najchętniej dokonałaby na niej mordu.
- O co ci chodzi? Ja tylko eliminuję konkurencję. Nic ci do tego - ostatnie zdanie Minto warknęła, biorąc do ręki tym razem kubek z gorącą herbatą.
- Te, wyjdź mi z tym, bo mnie jeszcze oblejesz.
- Zamknij się. Już ci mówiłam.
Choć za dziewczyną Sasuke nikt nie przepadał, to każdy musiał się z nią użerać. A wszelakie skargi czy zażalenia na nią, były przez Uchihę automatycznie ignorowane. Nawet jak klienci skarżyli się na brak odpowiednich kwalifikacji, to brunet zrzucał na resztę firmy. W tym najbardziej na Karin, która zdążyła zostać niejako kozłem ofiarnym szefa. Aczkolwiek przyzwyczaiła się i ma w głębokim poważaniu darcie ryja tego przystojnego palanta.
Prychnęła, przeczesując palcami swoje włosy o ślicznym kolorze szkarłatu.
Nie tylko z charakteru ona i Minto były przeciwieństwem. Ich wygląd znacznie się od siebie różnił. Lecz to nie działało zasadą magnesu, że przeciwieństwa przyciągają się i za nic nie chcą się odczepić.
One się, po prostu, nienawidziły.
Najbardziej bolało Uzumaki to, że choć Mięta miała to, co chciała, to jeszcze wyżywała się na innych, tłumacząc, iż robi to tylko dlatego, że nie może znieść myśli, że ktoś zabierze jej miłość życia. Co z tego, że każdy miał gdzieś tego zadufanego dupka. Ona i tak nie pojmowała tego i nie raz dała popalić także i rudej.
Wszyscy stwierdziliby, że zwariowaliby na miejscu Karin. Cóż, jedyne co ją uspokaja, to odliczanie czasu, ile zostało, aby wreszcie wrócić do przytulnego domku. Każdy radzi sobie inaczej, prawda?
***
Dni mijały bardzo wolno, a Hinata dalej nie czuła się za dobrze w nowym miejscu pracy. Ciągle prześladowało ją uczucie, że coś się okropnego wydarzy. Że znowu pojawi się tamta kobieta i bezczelnie wyżyje się na Hyuudze, natomiast białooka w żaden sposób nie uniknie ataku. Wiadomo przecież, że najlepszy atak, to ten z zaskoczenia. Ale nic takiego się nie wydarzyło, a kiedy kobiety mijały się na korytarzach, to nie obdarzały siebie wzrokiem. Hinata z zawstydzenia i niejako upokorzenia, Minto z wyższości nad nią. Dlatego brunetka, by jej nie podpadać, zaczęła schodzić z drogi ukochanej szefa. Ot, żeby sobie krwi nie psuć i dla świętego spokoju. Pracownicy podzielali sposób postępowania nowej, ponieważ Minto potrafiła zajść porządnie za skórę.
Wychodząc z budynku miejsca zatrudnienia, aby móc udać się do sklepu. Dzisiejszego dnia dostała wypłatę i choć była marna, to nie narzekała. Jako że za tydzień święta Bożego Narodzenia, jedzenie zastraszająco podrożało, zamiast stanieć. Widocznie zarządcy tychże marketów pomyśleli, że nie tylko zarobią na prezentach, ale i na niezbędnych produktach do życia.
Hinata biorąc pod pachę swoją torebkę, poszła szybkim krokiem w stronę najbliższego hipermarketu w celu uzupełnienia zapasów. W przeciwieństwie do innych, Hyuuga uwielbiała chodzić i szukać w rzędach produktów, których potrzebowała. Uznawała to za pewnego rodzaju rozrywkę i zajęcie, ponieważ ciągłe przesiadywanie w domu ją nużyło i popadała niejako w rutynę. A tak to mogła podziwiać te kupki puszek poukładanych symetrycznie, te papierowe opakowania ryżu tak równie ułożone! Normalnie Hinata podziwiała ten kunszt kasjerek i sprzątaczek, które musiały natrudzić się, aby wszystko idealnie wyłożyć. Niebo dla perfekcjonistów.
Żebym to ja tak sprzątała u siebie... - westchnęła rozbawiona Hyuuga własnymi uwagami, dotyczącymi niebiańskiego porządku w marketach.
Po wejściu do mało zatłoczonego miejsca, chwyciła wózek i pognała przed siebie. Mijała z wielką gracją wystające półki, klientelę na środku drogi i inne przeszkody. Istna gimnastyka, przez co Hinata nie musiała biegać w wolnych chwilach po chodnikach, coby zgubić kilka kilogramów. Patrząc na nią, można rzec, że robiła to zawodowo. Potrafiła przecież wychwycić okiem nawet najdrobniejsze dziecko, które czyhało na niczego nie spodziewającego się kupującego z pełnym wózkiem zakupów. Hyuuga potrafiła się przyzwyczaić i opanowała unikanie ludzi do perfekcji. No co? W końcu nieśmiałość i strach o siebie też się do tego przyczyniły.
Jednakże coś poszło nie tak.
Kiedy Hinata przystanęła, aby sprawdzić skład sosu pomidorowego w puszce, niechcący popchnęła wózek tak, że - jak na złość - trafił przypadkową kobietę, stojącą opodal tymczasowej właścicielki koszyka.
- O żesz, ty w mordę - wymsknęło się cicho Hinacie, co widocznie zdziwiło szturchniętą nieznajomą, ponieważ wyraz jej twarzy mówił sam za siebie.
- To ty, nowa?! - ton głosu czerwonowłosej przybrał na sile, jak tylko się ogarnęła. - A myślałam, że to ta niebieska małpa... - to ewidentnie zabrzmiało jak groźba i Hinata tylko poczerwieniała ze wstydu.
- Przepraszam. Nie zauważyłam, że wózek odjechał - zdobyła się na odwagę i przeprosiła za swój haniebny czyn, na co w odpowiedzi dostała krótki śmiech nieznanej jej kobiety.
- Zapomnij, słonko. Karin Uzumaki jestem - przedstawiła się, wpychając niemalże Hinacie swoją szczuplutką rękę. - Przyszłam tutaj tylko po jedną rzecz, ale widzę, że ty masz cały wózek. Mogę ci pomóc w zaniesieniu do domu, jeśli chcesz. - Oczywiście ostatnie dwa słowa traktowała Uzumaki jako: Nie masz nic do gadania w tej sprawie, jasne?.
- Hinata Hyuuga jestem... - Chciała coś dalej powiedzieć, ale nie dane jej było, ponieważ krzyk okularnicy skutecznie zagłuszył brunetkę.
Brunetka znowu stanęła się obserwatorem, tak zwanego, cyrku. Normalnie cyrku na kółkach, jak to się mówiło. Pytanie tylko brzmiało: Dlaczego ja?. Nienawidziła uczestniczyć w jakichkolwiek sprzeczkach, a spotykały ją coraz częściej.
Mężczyzna tuż obok Karin, zaczął popychać Uzumaki, mrucząc pod nosem siarczyste przekleństwa.
- Raczysz się przesunąć, kwoko? Chciałem po ketchup, a ty mi swoim dupskiem wszystko zasłaniasz. Schudnij trochę, co? - I specjalne szturchanie nie przechodziło, a tylko nasilało gniew Karin, że dało się wyczuć aurę zniszczenia wokół niej.
- Suigetsu... - Uzumaki zdążyła tyle wysyczeć, ponieważ zaraz po tym rzuciła się ze swoimi długimi szponami na szczerzącego się chłopaka. Był, jak widać, bardzo rozbawiony swoim zachowaniem i dolewając oliwy do ognia, przesunął się w bok tak, że Karin upadła z głośnym hukiem na szare płytki.
- Zachowuj się, idiotko. Jesteś w sklepie, jakbyś nie wiedziała - nie przestawał, dając tym samym ładną rozrywkę dla przechodniów.
- Zabiję...
I w tym momencie Hinata ewakuowała się, gdyż zapewne oberwałaby słoikami, pudłami i innymi, niebezpiecznymi przedmiotami, które z zetknięciem z głową, spowodowałyby utratę przytomności. To najwyraźniej nie stanowiło żadnej przeszkody dla kłócących się dorosłych ludzi. Czysta podstawówka i brak poszanowania dla pracowników sklepu przemawiała przez nich. Dla Hinaty to zagadka; jak można zachowywać się tak przy innych? Przy kamerach i pracujących tutaj? Choć sumienie podpowiadało jej, aby załagodziła jakoś tamtą awanturę, to rozum stanowczo trzymał się przy tym, by ulotnić się z pola bitwy.
Hałas dalej niósł się po korytarzach, co doskonale słyszała Hinata przy kasach. Długo to nie trwało, bo zapewne pojawiła się ochrona i ogarnęła cały bałagan. Była ciekawa, jakie zniszczenia po sobie zostawili, ale nie miała zamiaru się tam zjawiać. Wolała w spokoju przełożyć towar z wózka na kasę, aby móc jak najszybciej opuścić tenże sklep.
Ciekawe atrakcje na dzień? Zaliczone.
Spokój na resztę dnia? W toku.
Po zapłaceniu i spakowaniu sporej ilości zapasów, poszła w kierunku automatycznie rozsuwanych drzwi. Po opuszczeniu budynku, swój chód uspokoiła, idąc teraz tak, aby się nie zmachać za specjalnie.
Nim przeszła przez pasy, rozejrzała się dokładnie i zrobiła pierwszy krok, upewniając się, że nikt nie jedzie. Te ciężkie torby sprawiały, że szła powolutku i na pewno doprowadzała kierowców do szewskiej pasji.
ŁUP! TRZASK! TRZASK!
Spanikowana puściła siatki, tym samym skazując wszelakie szklane opakowania na marny los. Zasłoniwszy się rękoma, skuliła się i czekała na śmierć. Ale... nic takiego nie nadeszło. Niepewnie odwróciła się i... aż ją zmroziło do szpiku kości.
Jakim trzeba być kretynem, aby wyprzedzać pojazd, który przepuszcza pieszego? I tym samym wjechać komuś w maskę samochodu, który jest na przeciwnym pasie? Lecz nie to zastanawiało Hyuugę, tylko... kto siedział za kierownicą. Przez stłuczoną szybę zdołała zobaczyć skrawek twarzy nic niewinnego kierowcy, który oberwał najmocniej.
- Boże...
Hinatę wmurowało. Momentalnie zachciało jej się płakać, ale nie mogła się ruszyć z miejsca i podbiec do zniszczonych pojazdów. To za dużo ją kosztowało.
- Hinata! Żyjesz?! - z oddali zdołała usłyszeć wrzask przerażonej Karin i jej kroki.
Uzumaki wyrwała się z łap ochroniarza, po czym pognała w stronę całego zamieszania. W głowie snuła najgorsze scenariusze i bała się tego, co zobaczy. Na szczęście, ku jej zadowoleniu, koleżance nic się nie stało. Ale reszta...
- Obawiam się, że nie - odpowiedziała blada jak ściana Hinata ze ściśniętym gardłem.
Uhuhuhu~ Pierwsza!
OdpowiedzUsuńNie no, zaczyna się jakaś akcja widzę. xd Jestem ciekawa co tam dalej będzie i o co będzie chodziło.
Chociaż nawet teraz ciekawi mnie dlaczego Sasuke jest miły dla tamtej zołzy, a do Hinaty z mordą. Pf. Trochę szkoda mi dziewczyny. xd No nic. Rozdział jak zwykle boski! <3 Tak czymaj.
Dostąpiłaś zaszczytu napisania pierwszego komentarza. B)
UsuńWszystko się wyjaśni, spokojnie~
Dziękuję za miłe słowa. ♥
Zastanawia mnie kto siedzi po stronie kierowcy zarówno pierwszego, jak i drugiego auta :D
OdpowiedzUsuńOgółem to podoba mi się rozdział, jednak pójdę w ślady mojej przyjaciółki: "DŁUŻSZY ROZDZIAŁ PLSSS"... XD
Super się czyta i w końcu coś się pojawiło - akcja zaczyna się toczyć! :D
To już w następnym rozdziale. ^^
UsuńNie mogę dłuższych, bo nigdy się nie wyrobię, aby dodać rozdział. ;_; Ten smuteg.
Dziękuję za miłe słowa. :3
Mam zaciesz, bo jest rozdział.
OdpowiedzUsuńZaczyna się dziać i to dużo. Aż zaczynam się trząść na myśl, że na kontynuację trzeba będzie znowu czekać. Przyznaję, że po poprzednim nie miałam aż takiego ,,czemu już koniec''... teraz pewnie będzie nerwica i wchodzenie kilka razy dziennie.
Karin i Suigetsu... Jak ja ich kocham. Są cudowni, bo kto inny będzie awanturował się tak w markecie? Więcej ich!
Teraz czas na rozkminę, pt. ,,Kto jest tym kierowcą?'' Sasuś? Kiba? Naruto? Sakura? Neji? Randomowy sąsiad znajomej Hinaty? *tu wstaw wszelkie postacie*, zgadłam?
Ogólnie jest cud, miód i orzeszki! Miętę wyślemy w kartonie do Rosji i będę całkiem usatysfakcjonowana. Życzę dużo weny!
A ja mam zaciesz, bo nowy komentarz od Foki. :3
UsuńHah, cierpliwości. :D Cieszę się, że taki efekt zniecierpliwienia i chęci dalszego czytania wywołałam tą końcówką rozdziału. :>
Nie ma sprawy. W sumie planowałam dać wątek z nimi, taki romantyczny i "kjut". Się zobaczy, się zobaczy. <3
A to już w następnym rozdziale, kochana. xD
Dziękuję za miłe słowa, które bardzo mnie motywują~!
I jest rozdział. Długo nam kazałaś czekać. Rudą widzę. Kurcze, jakoś nie przepadam za Karin, może to przez to, że wszyscy kreują ją na taką Sakurę z pierwszej części. No, ale się przekonuję do niej. Czyżby za kierownicą siedziała Sakura? No bo taka reakcja Hinaci, normalnie "O Boże", więc to musi być ktoś jej bliski lub szef (on to tam może zdychać). Matko jak tępa musi być ta Mięta, widzę że kreujesz ją na typową barbie (jak by co to nie chce nikogo urazić). Rozdzialik mrrrrraśny tylko króciutki. Przydałyby się dłuższe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Nati-chan.
E tam, długo. Tydzień czasu nic nie dodawałam. xD
UsuńJa też za nią nie przepadam, ale chciałam ją jakoś pokazać w innym świetle, nie takiej typowej frustratki.
Co do kierowcy - to już w kolejnym rozdziale. Nic nie będę zdradzać. :3
Nikogo nie urażasz. Taki miał być efekt. xD
Ech, nie lubię pisać dłuższych, naprawdę. Bo wtedy to z miesiąc potrafię nic nie dodawać. ;c
Również pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa. :)