Plamy po kawie ciężko szło usunąć ze śnieżnobiałej koszuli. Tamta sytuacja z nieznajomą, która wylała na nią gorący napój, była tak irracjonalna, że Hinata dalej nie potrafiła zrozumieć sensu tego wszystkiego. Czym Hyuuga zawiniła? Przecież pierwszy raz na oczy ją widziała i choć usilnie starała się wytłumaczyć to wszystko w jakiś miarę sensowny powód, to nie dało się. Po prostu tamta frustratka musiała być chora psychicznie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zachowuje się w taki sposób.
Szlag by to...
Hinata ze skwaszoną miną spojrzała na efekt swojej ciężkiej pracy nad zmyciem tych nieznośnych śladów po brązowym płynie. Zmiany praktycznie niewidoczne. Jak na złość. Los uwielbiał się okrutnie mścić na niewinnych istotach. A Hyuuga często padała ofiarą niesprawiedliwego osądzenia.
Wychodząc z łazienek, zetknęła się tuż przy drzwiach z Inuzuką. Jego twarz niemalże płonęła ze złości, a oczy gdyby mogły, przybrałyby również szkarłatny odcień. Ręce natomiast całe mu drżały ze złości.
- Nic ci nie jest?! - krzyknął, łapiąc zdezorientowaną Hinatę za ramiona.
- Nie... A co się stało?
- Gdzie ta idiotka?! Ukatrupię ją! - Zignorował pytanie Hyuugi, rozglądając się dookoła z morderczym wzrokiem.
- Co się stało? - powtórzyła głośniejszym tonem. Domyślała się już, o co się rozchodziło, ale wolała usłyszeć to z ust Kiby.
- Ta kretynka, co cię oblała! - wydarł się i kątem oka dostrzegł posturę drobnej kobiety, która od ucha do ucha się szczerzyła, wcale nie żałując tego, co zrobiła. Żeby nie poznać tej niebieskiej czupryny? Jeszcze na dodatek czaiła się ta dziewucha niczym jak zwierzę, które poluje. - Poczekaj ty...
I każdy przysiągłby, że mężczyzna rzuci się na przyczajoną kobietę i z tego wyniknie jakaś krwawa wojna. I obydwoje nawzajem przekrzykiwali się, na co Hyuuga tylko cofnęła się pod ścianę, by z bezpiecznej odległości oglądać to całe przedstawienie. Jeszcze kilkoro osób znalazło się, gapiów i uczestników, którzy wzniecili kłótnię. Wrzaski niosły się po ścianach, że aż sam Sasuke musiał zaingerować, bo najprawdopodobniej ktoś kogoś zadźgałby, jeśli dalej tak toczyłaby się awantura. Doprawdy, istne szaleństwo...
Uchiha, choć wyglądał na zabieganego, znalazł chwilę, aby przemówić do rozsądku dorosłym ludziom, iż nie należy przenosić swoich złości na współpracowników. Przynajmniej tak myślała Hinata, że kiedy on się pojawi, wszystko wróci do normy, ale... tak się nie stało. Wryło ją w ziemię, gdy kobieta, która niedawno oblała Hinatę kawą, przyczepiła się do ręki Uchihy i za nic w świecie odczepić się nie chciała. Ba, jeszcze kocie oczka robiła do zirytowanego bruneta, co miało to potwierdzić, iż ona niewinna jest i czysta jak łza.
Litości...
- Co tu się odwala? Ktoś raczy wyjaśnić? - odezwał się pierwszy Sasuke.
- To on!
- To ona!
Odezwali się w tym samym momencie i Kiba, i kłamliwa do bólu, nieznana Hinacie, kobieta.
- Pytałem o coś - zaostrzył głos szef. Wydawać by się mogło, że już powoli tracił cierpliwość do tej dwójki. - I rozejść się reszta! Co wy, zajęcia nie macie?! Zaraz coś wam znajdę... - Wszyscy posłusznie poszli do własnych stanowisk, choć niektórzy dalej oglądali się za siebie, ciekaw dalszego przebiegu wydarzeń. - A więc słucham was.
Hyuuga dalej stała na uboczu. Ta sytuacja niejako ją dotyczyła, bo Inuzuka stanął w jej obronie, i dlatego nie poszła do swojego biura. Chciała się wtrącić w rozmowę i wytłumaczyć zachowanie mężczyzny, ale wewnętrzna bariera nieśmiałości powodowała, że jak już odezwałaby się, to bełkotałaby, jąkając się bez sensu.
- Bo ta idiotka znowu piękną akcję odwaliła! Na mojej podopiecznej swoją frustrację wylała w postaci kawy! Ją się pije, debilko. Nie nauczyli cię tego w domu? - warknął Inuzuka, uśmiechając się przy tym łobuzersko. Myślał tym samym, że Sasuke, jak zawsze, poprze go i jakoś ustawi do pionu nieznośne dziewuszysko.
- Zachowuj się, Kiba! Bo zaraz za obrazę Minto wylecisz na zbity pysk.
I nastała krępująca cisza.
- Że co? - Zamrugał zaskoczony, przerywając po pewnym czasie to milczenie.
- To, co słyszałeś. - I po tych słowach, Sasuke przygarnął w swoje ramiona kobietę. - Wracaj do siebie, Minto. - I puścił ją, na co mięta, chichocząc pod nosem, pobiegła w sobie znanym kierunku. - To pierwsze ostrzeżenie. Jeszcze jedno, a nie będziesz miał, czego tutaj szukać.
Dumny Uchiha wyminął szatyna, nawet na niego nie patrząc. Białooka postanowiła w końcu nie stać tak dłużej bezczynnie i sama pragnęła stanąć za Inuzuką.
- S-Sasuke... Nie powinieneś...
- Dla ciebie pan Uchiha. I do roboty.
Zadygotała. Te słowa były tak przesiąknięte jadem, że jakby mogły, to otrułyby Hyuugę. Pierwszy raz widziała taką stronę Uchihy. Pełną gniewu i pychy. Nawet niebiosa uchylały się w strachu przed nim. A Hinata tylko chciała jakoś szefowi przedstawić tę całą sytuację ze swojego punktu widzenia, aby nie wyżywał się na Bogu ducha winnych osobach.
Zapowiadały się udane lata pracy w tymże miejscu.
***
Sakura wpatrywała się zniecierpliwiona w tarczę zegara. Minęło tyle czasu, a po przyjaciółce ani śladu. Czyżby stało się coś złego? Albo może zapomniała o przyjściu? Sakura doskonale znała Sasuke i domyślała się, że ten dał Hinacie od groma zadań do zrobienia. Bała się o nią i miała szczerą nadzieję, że Hyuuga nie weszła w żaden układ z Uchihą, ponieważ oddawać trzeba było mu podwójnie. Już samo zatrudnienie się u niego równało się z masą obowiązków i bezgranicznym oddaniem się brunetowi.
Typowy Uchiha, psia mać. Wszyscy tacy sami. Zero wyjątków.
Haruno już brała telefon do ręki, ale po mieszkaniu rozległ się upragniony dzwonek do drzwi. Odetchnąwszy w ulgą, czym prędzej uchyliła wejściowe drzwi koleżance, by ta znalazła się jak najszybciej w ciepłych i przytulnych czterech kątach Sakury. A przyznać trzeba, że różowa posiadała niesamowity gust w doborze mebli i dekoracji.
- Mam tę dyszkę, co zapodziałaś - zamiast standardowego przywitania się, Sakura uraczyła Hyuugę tymi słowami, wciskając w jej drobne łapki wartościowy papierek. - Rozgość się.
Hinata wpierw rozebrała się z wierzchnich ubrań, a następnie usiadła na wygodnej kanapie. Widać było, że mina Hyuugi nie zapowiadała na to, że dzień w nowej pracy udał się. Pogaduszki nastały dopiero wtedy, jak Sakura przyszła z dwoma kubkami gorącej i pysznej herbaty. I jak można się domyślić, rozmowa szybko zeszła na temat posady Hinaty. I choć ta uparcie milczała w tej kwestii, to prędko przełamała się. Nienawidziła napierania i dociskania, ponieważ wtedy zdolna była do wygadania się, nawet jeśli byłyby to tajemnice i sekrety.
- Tak coś czułam... - szepnęła Haruno, odkładając na szklany stolik pusty kubeczek. - Ten Uchiha to kawał niezłego dupka. I pomyśleć, że kiedyś się w nim bujałam...
- Hm? Chodzi ci o Sasuke?
- A niby o kogo innego? Jako że jest już twoim szefem, to radzę ci, byś go słuchała. Dla własnego dobra. - Tutaj zrobiła dłuższą przerwę, nie wiedząc, czy może kontynuować. - Hinata... ech. Mam nadzieję, że nie jesteś mu niczego dłużna? Ani nie weszłaś mu za skórę?
Hyuuga przełknęła ślinę. Oblał ją nieprzyjemnie zimny pot.
- Wiesz... Kiedyś, jak zabrakło mi pieniędzy... to w zamian za pracę u niego... Ahm... Ten, no... Kupił mi jeden prezent na święta, bo zabrakło mi pieniędzy... - zaczęła się powtarzać i mieszać w tłumaczeniach. To uczucie, które towarzyszyło jej w tejże chwili, można było przyrównać do zrobienia czegoś złego i żałowania popełnionego przestępstwa.
- No cóż... - Sakura spojrzała z żalem na przyjaciółkę, starając się dobrać odpowiednie słowa. - To ci współczuję.